Wakacje w tropikach – Epizod II – ZIEMIA
Rafa powalila mnie na kolana. Przyszedl czas, żeby przekonać się, czy podobne wrażenie zrobi na mnie to co na lądzie. Mialam się o tym przekonać w poniedzialek, w mój ostatni dzień pobytu w Queensland. Otóż w poniedzialek wybralam się do Parku Narodowego Daintree, czyli ogromnego lasu deszczowego. Szkoda, że nie mialam więcej czasu, bo chętnie wybralabym się na kilkudniowy trekkind po dżunglii. Daintree to zdecydowanie najbardziej zielony las jaki w życiu widzialam. Wiem, że może to brzmieć dziwnie, bo w końcu każdy las – deszczowy czy nie deszczowy – jest zielony, ale ten kolor nie ma sobie równych. Niesamowita wilgotnosć sprawia, że to najbardziej soczysta zieleń jaką można sobie wyobrazić. Najbardziej nieszwykle jest to, że dżungla rozciąga się aż do samego wybrzeża i w pewnym miejscu spotyka się z plażą. To cos niesamowitego isć sobie przez gęsty, zielony, pachnący, pelen życia las deszczowy, żeby w pewnym momencie, nagle znaleźć się nad oceanem! Absolutnie fantastycznie!
Mimo, ze synonimem raju na ziemi są dla mnie nadal Wyspy Perhentian lezące na Morzu Poludniowo-Chińskim (http://www.podrozowanie.republika.pl/perhentian.htm), to Cairns i okolice z pewnoscią zajmują drugie miejsce :- )
Niestety trzeba bylo wrócić do rzeczywistosci, czyli do pracy. Ale to dopiero początek moich australijskich wojaży! Tyle tu do zobaczenia!!!
Mimo, ze synonimem raju na ziemi są dla mnie nadal Wyspy Perhentian lezące na Morzu Poludniowo-Chińskim (http://www.podrozowanie.republika.pl/perhentian.htm), to Cairns i okolice z pewnoscią zajmują drugie miejsce :- )
Niestety trzeba bylo wrócić do rzeczywistosci, czyli do pracy. Ale to dopiero początek moich australijskich wojaży! Tyle tu do zobaczenia!!!
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home