Gulasz z kangura
W piatek po pracy wybralam sie z grupka znajomych do knajpy. Ten wlasnie wieczor uswiadomil mi w jak bardzo wielokulturowym miescie jest mi dane mieszkac. To dlatego, ze w grupie 6 osob, tylko jedna mogla okreslac sie mianem Aussie. Grupe tworzylo poza tym trzech nowozelandczykow, wietnamka, no i ja, polka z niemieckim paszportem ;- ) . Potem dolaczyl do nasz znajomy z Austrii. A spotkalismy sie w belgijskim pubie, gdzie jednym z serwowanych dan byl gulasz z kangura, ktory oczywiscie zamowilam, no bo jak moglabym sobie odmowic czegos tak egzotycznego:- ). Kangur smakowal jak wolowina, co troche mnie rozczarowalo, no ale jestem bogatsza o nowe doswiadczenia.
Moj wspollokator Paul, ktory pracuje jako trener koni, poinformowal mnie, ze razem z nim pracuja dwie osoby z Polski. Okazalo sie, ze mieszkaja oni 2 ulice ode mnie. Zadzwonilam wiec do nich, no i spotkalismy sie wczoraj wieczorem. Ale bylo milo. To ludzie z Bydgoszczy, wiec jednym z tematow konwersacji byl zuzel (dla niezorientowanych - zarowno w Bydgoszczy jak i w Rybniku sportem nr 1 jest zuzel). Posluchalismy sobie polskiej muzy, poplotkowalismy, powymienialismy sie doswiadczeniami. I umowilismy sie nie na wspolne gotowanie polskiego obiadku w najblizszym czasie. Milutko :-)
Moj wspollokator Paul, ktory pracuje jako trener koni, poinformowal mnie, ze razem z nim pracuja dwie osoby z Polski. Okazalo sie, ze mieszkaja oni 2 ulice ode mnie. Zadzwonilam wiec do nich, no i spotkalismy sie wczoraj wieczorem. Ale bylo milo. To ludzie z Bydgoszczy, wiec jednym z tematow konwersacji byl zuzel (dla niezorientowanych - zarowno w Bydgoszczy jak i w Rybniku sportem nr 1 jest zuzel). Posluchalismy sobie polskiej muzy, poplotkowalismy, powymienialismy sie doswiadczeniami. I umowilismy sie nie na wspolne gotowanie polskiego obiadku w najblizszym czasie. Milutko :-)