piątek, listopada 25, 2005

Z opalenizny raczej nic nie bedzie

Mialo byc tak - przez caly listopad i grudzien chodze co weekend na plaze; z tygodnia na tydzien jestem coraz bardziej opalona, wiec kiedy przyjezdzam w grudniu do Polski od razu wiadomo, ze ostatnie miesiace spedzilam w kraju, w ktorym lato przypada na okres Bozego Narodzenia. Jednak nic z tego. Opalenizny nie bedzie. Wszystko przez pogode. Na temperature co prawda narzekac nie mozna (jest od 22 to 27 stopni), ale chmur jest duzo, pech chce ze akurat w weekendy sie one pojawiaja w szczegolnym natezeniu. Ciagle jest jeszcze odrobina nadzieji na zdobycie opalenizny, bo przede mna jeszcze 2 weekendy ;- ) Ale jesli przyjade blada jak sciana to winic nalezy bedzie globalizacje, przemysl i wszystko inne co wplywa na ocieplenie klimatu i powoduje ze latem jest jesien ;- )

wtorek, listopada 15, 2005

Odliczanie czas zacząć

Znów sobie zrobiłam przerwę w pisaniu. Wszystkich którzy tu zaglądają w oczekiwaniu na nowe wieści ode mnie bardzo przepraszam. Jakoś ciężko mi się zmobilizować. W pracy nie ma za bardzo czasu na prywatę, a w domu nie mam komputera. Jeszcze nie mam – po nowym roku może sobie kupię, ale jak się znam to zaoszczędzone pieniądze wydam na jakieś wakacje. Tak a propos wakacji – w niedzielę byłam na targach podróżniczych. Wiem, że dopiero co wróciłam z wakacji i obiecałam sobie, że narazie zrobię sobie przerwę jeśli chodzi o wyjazdy (bo wypadałoby w końcu zaopatrzyć się w jakieś oszczędności), ale te targi znów rozbudziły we mnie chęć podróżowania. Targi poświęcone były głównie Australii i Nowej Zelandii. W tej najbliższej przyszłości raczej na wyjazd na kolejne wakacje nie mam co marzyć (szef by mnie chyba zabił), ale w przyszłym roku, w okolicach kwietnia, można chyba zacząc o tym myśleć : -) Podboje innych krajów zostawię sobie na później i spóbuję obaczyć jak najwięcej w Australii.
Koniec rozmyślania. Czas na powrót do rzeczywistości.
Praca. W sumie to niewiele o niej pisałam. Może zacznę od tego co robimy. Robimy background screening. Dla niezaznajomionych z tym pojęciem – sprawdzamy osoby, które mają być zatrudnione przez naszych klientów. Pracę bardzo lubię, a to ponoć nie zdarza się wielu osobom. Wstawania przed 7.00 rano nie lubię wcale, ale to nic w porównaniu z moim współlokatorem Paulem, który do pracy chodzi na 4.20 rano.
Kiedy zaczęłam tu pracować w lutym było nas 4 osoby (+ dwóch szefów – właścicieli biznesu). Dziś, po 9 miesiącach, jest nas 20 osób i ciągle rośniemy w siłę. Nie wspomniałam jeszcze o widoku jaki mamy z okna :- ) Otóż biuro mieści się w samiutkim centrum Sydney. Nie da się być chyba bardziej w centrum. Jesteśmy dokładnie na przeciwko QVB – Queen Victoria Building - pięknego budynku z czasów wiktoriańskich. Mamy widok na całe CBD (Central Business District), jesteśmy 15 minut spacerem od Opery i kilka miniut od Chinatown. Serce Sydney :- )
A nawiązując do tematu postu – czas zacząć odliczanie do wyjazdu na święta do Polski. Dawno nie byłam niczym tak podekscytowana. Nie będę owijać w bawełnę – tęsknię. Nie koniecznie za Polską jako taką, ale za ludźmi – za rodziną, przyjaciółmi, zjamomymi. Te 3 tygodnie, którę spędzę w Polsce to będzie szaleństwo. Grafik już się powoli wypełnia : -)

środa, listopada 02, 2005

Lato, swieta, wyscigi i podatki

Wiem wiem, dawno sie nie odzywalam. O Fidzi nie napisalam nic, a to dlatego, ze brak slow zeby opisac jak cudownie spedzilam tam czas. Zdjecia mowia chyba same za siebie ;- )
Niestety wszystko co dobre szybko sie konczy i trzeba bylo wrocic do normalnego zycia. Nie przyszlo mi to latwo. Dlugo chodzilam w glowa w chmurach. Pierwszego dnia po powrocie do Sydney dwa razy w jednym dniu wsiadlam do zlego autobusu, i w ten sposob poznalam nowe okolice :- ) Dzis, po dwoch tygodniach od powrotu, jakos w miare funkcjonuje.

Przedwczoraj mialam pierwsza okazje stanac twarza w twarz z australijska biurokracja. W lokalnym urzedzie skarbowym zlozylam swojego pierwszego w zyciu australijskiego PIT-a. W zasadzie to byl pierwszy w zyciu PIT jaki sama wypelnilam. W Polsce moim osobistym doradca podatkowym byl moj kochany Tata. Tu sila wyzsza zmusila mnie do samodzielnego dzialania. Chyba sie udalo. Teraz nic tylko czekac na zwrot pieniazkow :- )

Powoli zbliza sie lato. Z dnia na dzien jest coraz cieplej, czasem nawet 30 stopni. Trudno mi uwierzyc, ze to juz listopad, bo pogoda nic a nic sie nie zgadza : -) W swieta bedzie tu srodek lata, temperatury bede wynosic ponac 30 stopni. Czy ktos potrafi sobie wyobrazic Boze Narodzenie na plazy??? Koncepcja swiat w tropikach nic a nic mi nie pasuje. Dlatego swieta spedze w zimnej i snieznej Polsce. Juz sie nie moge doczekac :- ) Tutaj od dwoch tygodni na kazdym kroku rozstawione sa dekoracje swiateczne. Strasznie to dziwne przechadzac sie miedzy choinkami w sandalach i krotkich spodenkach ;- ) Swieta musza byc zimne i musza byc z rodzina i przyjaciolmi. Z tego co mowia mi znajomi swieta nie maja tutaj w Australii prawie wogole wymiaru duchowego; to raczej kolejna okazja do poleniuchowania. 25 i 26 grudnia wszystkie centra handlowe sa otwarte i zaczynaja sie poswiateczne wyprzedaze. Nie do pomyslenia w Polsce. W Australii prawdziwa religia sa za to wyscigi konne. Np wczoraj mial miejsce najbardziej prestizowy, najlepiej obstawiony i z najwyzsza pula nagrod wyscig – Melbourne Cup. Wyscig trwa raptem 3 minuty, ale to wystarczajacy powod, zeby Victoria (stan, ktorego stolica jest Melbourne) zafundowal sobie dzien wolnego, a praca w reszcie Australii zamarla na pare chwil. U nas w pracy tez panowala prawdziwa histeria. Nie mamy telewizora w biurze wiec wyscigu sluchalismy w radio. Trzeba bylo widziec przejete miny calej zalogi :- ) Wygral ten sam kon i dzokej co rok i dwa lata temu - tak jak nasz Adam Malysz jako pierwszy w historii wygral 3 Puchary Swiata z rzedu, tak tez ten kon i dzokej wygrali trzeci raz z rzedu.