sobota, marca 11, 2006

Jestem, zyje

Juz ponad poltora miesiaca minelo odkad ostatni raz pisalam. Z gory przepraszam za zaniedbanie tych, ktorzy czasem tu zagladaja w oczekiwaniu na nowe wiesci. Wiec co u mnie slychac? Jesli chodzi o prace to jak zwykle jest jej bardzo duzo. Byl taki etap, ze pracowalam po 10 godzin dziennie i to byl miedzy innymi powod, ze nie pisalam nic na blogu. Wyglada jednak na to, ze zycie w pracy powoli wraca do normy, bo w zeszlym tygodniu nawet udalo mi sie kilka razy wyjsc z biura na przerwe na lancz, co wczesniej wlasciwie sie nie zdarzalo.
Jest jeszcze inna, o wiele ciekawsza sprawa, ktora spowodowala te zaniedbania na blogu. Otoz jak pisalam w poprzednim poscie, w kolejce po bilety na U2 stalam nie sama, ale w towarzystwie kogos kogo kilka dni przedtem poznalam przypadkiem przez internet. To wlasnie ten ktos wypelnia moj czas po pracy i w weekendy. Jutro jedziemy na caly dzien do Hunter Valley. To miejsce, okolo 200km na polnoc od Sydney, ktore pelne jest winnic. Zabieramy ze soba cudowny aparat fotograficzny Canon Eos 20d, ktorego szczesliwa posiadaczka stalam sie kilka tygodni temu, wiec jest szansa, ze zrobimy kilka zdjec i jesli tylko znajde troche czasu w przyszlym tygodniu to na bloga wrzuce kilka zdjec. Jak beda zdjecia to bedzie tez wiecej info na temat tego kto sie na tych zdjeciach pojawi :-)