Cairns to niewielkie miasto leżące w stanie Queensland. Cairns leży w strefie tropikalnej, a oznacza to tyle, że po wyjsciu z samolotu bylam mokrutka w ciągu kilku minut. Byla już 21.00, ale upal byl nadal niesamowity. No i ta wilgotnosć! No ale przecież taka pogoda to jest to co tygrysy lubią najbardziej :- )
Prosto z lotniska udalam się do hostelu, gdzie za jedyne 22 $ za noc dostalam lózko w 6-osobowym pokoju. Za tą cenę dostalam też dostep do koedukacyjnej lazienki oraz bezplatny transport do centrum. Od razu po przyjeździe zabukowalam sobie wycieczke na Wielką Rafę Koralową. No i w końcu nastal piątek – czas na snorkelling!!!
Na rafę zabrala mnie niewielka lódź o milej nazwie Ocean Free. Poza mną na lodzi bylo może z 20 osób. Pierwsze dwie godziny spędzilismy plynąc w kierunku rafy. Im bardziej oddalalismy się od Cairns tym bardzie woda stawala się niebieska i przejżysta... Z minuty na minutę byla coraz bardziej niesamowicie. Naszym celem byla Green Island, największa koralowa wyspa w okolicy. Lódź zacumowano okolo 800m od wyspy. Woda wokól byla tak niebieska, że aż trudno to opisać. Niestety zdjęcia nie oddają tego klimatu. Szybko uzbroilam się w maskę, pletwy oraz tzw. snorkel, czyli rurkę do oddychania. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale temperatura wody wynosila tego dnia 29 stopni! Temperaturę powietrza trudno mi oszacować, ale bylo koszmarnie gorąco!
Tak więc uzbrojona w caly ten sprzęt wskoczylam do wody. No i się zaczęlo. Wystarczylo zanurzyć glowę, żeby znaleźć się w innym swiecie. Cos niesamowitego – ryby we wszystkich kolorach tęczy i piekne koralowce. Wydawalo mi się, że moglabym tak plywać bez końca. Jednak caly czas czulam jakis taki niedosyt – myslalam, że slynna australijska Wielka Rafa Koralowa będzie jeszcze bardziej kolorowa i niezwykla. Dwa dni później caly mój niedosyt znikl na dobre. W niedzielę poplynęlam na kolejną wycieczkę na rafę – tym razem większą i szybsza lodzia. Poplynęlismy znacznie dalej niż za pierwszym razem. Dalej onzaczalo, że woda byla jeszcze czystrza, a to co zobaczylam pod wodą powalilo mnie na kolana. Tym razem bylam usatysfakcjonowana w 120%. Tu kolory byla zapierające dech w piersiach. Wokól plywaly setki ryb. Żólte, niebieskie, turkusowe, różowo-niebiesko-pomarańczowe i Bóg wie jakie jeszcze. Ryby byly bardzo male, dlugie na kilka centymetrow, ale byly tez takie calkiem spore – 80 cm. Przez moment żalowala, że nie zdecydowalam się na zainwestowanie 20$ w jednorazowy aparat do robienia zdjęć pod wodą. Szybko mi jednak żal przeszedl, bo wiem że szansa na zrobienie dobrego zdjęcia takim aparatem są mniejsze niż wygranie w totolotka.
W pewnej chwili zobaczylam wielkiego żólwia!!! Mimo, że nie byl to pierwszy wodny żólw jakiego bylo mi dane widzieć (widzialam wielkie okazy w Malezji) to i tak czulam się jak dziecko, które dostalo nową super zabawkę. Odruchowo usmiechnęlam się. Trzeba wam wiedzieć, że usmiechanie się podczas nurkowania lub snorkellingu to bardzo zly pomysl, ponieważ efektem tego jest maska pelna wody. Oznacza to, że trzeba się wynurzyć i opróżnić maskę z wody. Oznacza to także, że na kilka chwil trzeba niestety przestać obserwować żólwia. Na szczęscie żólw nadal tam byl!!! Biedak próbowal uciec przed zgrają scigających go ludzi i w końcu mu się udalo. Wrócilam więc do obserwowania rybek. Nagle pojawila się pewna ryba plywająca w bardzo charakterystyczny sposób, ryba z pletwą wystającą ponad wode, ryba przed którą większosć drży. Rekin!!! Co z tego, że mial tylko z metr dlugosci. Co z tego, że akurat ten gatunek rekina jest zupelnie nieszkodliwy i bardziej boji się ludzi niż ludzie jego. Co z tego? Ważne, że widzialam rekina – najprawdziwszego rekina!!! :- )
CDN...